Gorący temat

Lady Mechanika, tom 3 – wszystko wg oczekiwań, na swoim miejscu [recenzja]

Trzeci tom serii „Lady Mechanika” zawiera dwa kolejne odcinki jej przygód, ponownie niepróbujących rewolucjonizować przyjętej konwencji, ale też doskonale się w nią wpasowujących. A rysunki to nadal spodziewany po wcześniejszych częściach graficzny majstersztyk.

Pierwszy zeszyt – „Zagubieni chłopcy z West Abbey” serwują nam steampunkową wariację opowieści o żydowskim golemie. W jej kuluarach poznajemy nowa postać – diablo przystojnego i równie tajemniczego śledczego, który towarzyszy naszej bohaterce w jej kolejnym śledztwie. I – oczywiście – pojawiają się elementy mające sugerować nowy trop związany z przeszłością Mechaniki. Czy sam policjant zostanie z nami na dłużej – trudno orzec. Ma on potencjał do wzbogacenia serii, ale czy autorzy podejmą ten kierunek, dopiero się okaże. Sam zeszyt jest mało odkrywczy – jeśli ktoś zna legendę o Golemie. Nie zmienia to faktu, że opowiastka zgrabnie ja adoptuje na potrzeby uniwersum, a pojawiają się tutaj też skojarzenia ze świetną trylogią „Mechaniczny” Iana Tregilisa lub serią komiksów „Porcelana” duetu Reed / Wildgoose.

Za scenariusz tego odcinka odpowiada M.M. Chen i jest to przykład może mało odkrywczej w wyjściowej koncepcji, ale za to solidnie skrojonej opowieści rozrywkowej.

Rysunki, za które odpowiadają niezrównany Joe Benitez i Martin Montiel to ponownie największy atut serii, który ucieszy każdego fana steampunkowej konwencji. To znów starannie dopracowane, dobrze nasycone detalami plansze i kadry, stawiające akcent zarówno na postaci, jak i całe tło, mające uwypuklić wiktoriańsko – steampunkowy sznyt epoki i świata przedstawionego.

I ponownie to największy atut komiksu, który nie tyle się czyta z wypiekami na twarzy, ile w taki sposób go ogląda.

Druga historia jest równie klasyczna w fabularnym zarysie, ale też po raz kolejny zgrabnie zaadaptowana na potrzeby uniwersum. Akcja przenosi się do gorącego meksyku, a nasza Mechanika wciela się – z początku nieco mimowolnie, a później już z pełną premedytacją – w samą La Muerte, boginię Śmierć, bardzo w tamtym rejonie świata czczoną. I umiłowaną – poprzez swoją wizualną, graficzna atrakcyjność – także przez popkulturę. La Dama de La Muerte to do bólu schematyczna opowieść o uciśnionych wieśniakach i demonach piekielnych, którzy okazują się zamaskowanymi ludźmi. Gorszymi od piekielników, a do tego bardziej chciwymi i w swojej chciwości bezwzględnymi. Cóż, ileż to było westernowych historii i bandzie złoli uciskającej miasteczko i jego mieszkańców, w której obronie stawał samotny przyjezdny – rewolwerowiec, typowy ostatni sprawiedliwy? Tym razem jest bohaterka, nie bohater, w dodatku o mechanicznych rękach i niespotykanej sile. Trudno ją zabić, trudno pokonań, ale nietrudno narazić się na słuszny i sprawiedliwy gniew, który ciska gromy. W przenośni i dosłownie.

Po raz kolejny Joe Benitez i M.M. Chen jednoczą siły w opowieści na wskroś przewidywalnej, ale ujmującej w swojej formie pewnego rodzaju hołdem dla westernowej konwencji. Niby nie mamy tu niczego nowego – oprócz zrębów świata przedstawionego, który w odniesieniu do klasycznej, fabularnej kliszy jest jedyną aberracją – ale mimo tego czyta się historię przyjemnie. A jeszcze przyjemniej ogląda. Przyznaję, chyba żadne portrety Lady Mechaniki nie trafiły w moje gusta, jak te z makijażem a’la La Muerte. Pasują do postaci jak ulał.

Całość trzeciego tomu to kolejna zabawa popkulturowymi kliszami – z jaką mieliśmy już do czynienia we wcześniejszych częściach. I ponownie to arcymistrzostwo graficzne – przynajmniej w obrębie przyjętej rysunkowej konwencji. Miłośnicy steampunka na pewno nacieszą oczy. Fani klasyki odnajdą – być może – wspomnień czar. Próżno tu szukać łamania schematów i poszukiwania nowych ścieżek, ale widać, ze to podążanie utartym szlakiem to zamierzony ruch twórczy i należy go uszanować. Lepsza dobrze skrojona pulpa, niż nieudolna próba kreowania „nowego”. „Lady Mechanika” to seria trzymająca poziom i olśniewająca graficznie. A czasem nie trzeba niczego więcej.

Lady Mechanika tom 3

Nasza ocena: - 80%

80%

Scenariusz: M. M. Chen, Joe Benitez. Rysunki: Joe Benitez, Martin Montiel. Tłumaczenie: Robert Lipski. Wydawnictwo Scream Comics 2023

User Rating: Be the first one !

Mariusz Wojteczek

Rrocznik '82. Kiedyś Krakus z przypadku, teraz Białostoczanin, z wyboru. Redaktor portali o popkulturze, recenzent, publicysta. Współtwórca i redaktor portalu BadLoopus – W pętli popkultury. Pisze opowiadania, które dotychczas publikował m.in. w Grabarzu Polskim, Okolicy Strachu, Bramie, Histerii oraz w antologiach, jak „Słowiańskie koszmary”, „Licho nie śpi”, „City 4”, „Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019”, „Żertwa”, „The best of Histeria”, „Zwierzozwierz” i „Wszystkie kręgi piekła”. Laureat czwartego miejsca w konkursie „X” na dziesięciolecie magazynu Creatio Fantastica. Wydał autorskie zbiory opowiadań: „Ballady morderców” (Phantom Books 2018) oraz „Dreszcze” (Wydawnictwo IX 2021) oraz powieść „Ćmy i ludzie” (Wydawnictwo IX 2022). Pracuje nad kilkoma innymi projektami (które być może nigdy nie doczekają się ukończenia). Miłośnik popkultury i dobrej muzyki, nałogowy zbieracz książek, komiksów i płyt. Zakochany bez pamięci w swojej żonie Martynie oraz popkulturze – w takiej właśnie kolejności.

Zobacz także

Wonder Woman. Historia Amazonki – życie na własnych warunkach [recenzja]

W powiększonych wydaniach w ramach DC Black Label jak na razie najlepiej wypadają opowieści z …

Leave a Reply