Po „Zaginionej” Piotra Kościelnego obiecywałem sobie wiele. Poprzednią powieścią autora był mocny, sprawnie napisany thriller „Zwierz”, przywodzący na myśl powieści Adriana Bednarka . W nowej książce autor zaserwował kolejną historię o seryjnym mordercy, choć tym razem sprawa toczy się wokół przetrzymywanej, ale wciąż żyjącej kobiety. Niestety, powieść znacząco odbiega poziomem od swojej poprzedniczki.
Ponownie jest brutalnie, akcja gna na łeb na szyję, a policja miota się w celu odnalezienia tytułowej zaginionej, młodej dziewczyny, o której wiemy, ze jest przetrzymywana przez tajemniczego mordercę.
Powieść oparta na prostym, ale kryjącym w sobie ogrom możliwości pomyśle mogła okazać się kolejnym dynamicznym, sprawnie skrojonym thrillerem w dorobku autora. Niestety. Otrzymaliśmy książkę niedopracowaną i w wielu aspektach fabularnych po prostu słabą.
Historia jest prosta. Znika młoda dziewczyna, która po kłótni z partnerem wychodzi z domu. Oczywiście ów partner staje się szybko dla policji głównym podejrzanym. My, jako czytelnicy znamy przynajmniej część prawdy – iż to nie on jest sprawcą – więc ciekawa jest ofiarowana nam przez twórcę perspektywa obserwatora zdarzeń. Nie tylko postępowania sprawcy, nie tylko przeżyć ofiary, ale też działań policji. Działań niestety mocno nieudolnych, nacechowanych brakiem logiki i kreowanych wyraźnie pod potrzeby fabuły. Szkoda, bowiem sam koncept wyjściowy dawał bardzo szerokie pole do popisu, z którego autor niestety nie skorzystał. Czytając, co rusz miałem odczucie absurdu, widząc przedstawione w powieści kolejne pomysły, hipotezy, czy podejmowane przez śledczych działania. Drażniła mnie ich widoczna niekompetencja, frustrowały sztywno skrojone sceny, które nie wynikały z logiki zdarzeń, ale wstawiane były na potrzeby podniesienia temperatury akcji – paradoksalnie odnosząc skutek zgoła odmienny, wybijając z rytmu i psując odbiór całości. Ta powieść – sugerując się naprawdę nieźle napisanym „Zwierzem”, miała szansę co najmniej mu dorównać, ale podryfowała niestety w bardzo złym kierunku – kiepskiego thrillera „Las zły” Greka.
Owszem, jest w tej książce kilka wątków ciekawych. Postać śledczego mającego problem alkoholowy i karnie wysłanego na urlop wypada dość interesująco, przynajmniej w założeniu. Sceny pisane z perspektywy malca widzącego wszędzie agentów KGB też są całkiem udane… Jednak ogólnie powieść niestety nie bardzo się broni. Jest chaotyczna, wiele scen jest pisanych jakby na siłę, z warsztatowego obowiązku wystukania na klawiaturze określonej liczby znaków per dzień ( podobny problem dostrzegam np. w powieściach Urbanowicza, które jednak jako finalne produkty radzą sobie dużo lepiej). Kościelski ma niezły styl. Może niezbyt wyszukany, może brak mu literackiego smaku, jednak to potencjał na sprawne akcyjniaki. W przypadku „Zwierza” wykorzystany bardzo ładnie. Przy „Zaginionej” – boleśnie niewykorzystany. I obnażający największy problem polskiej literatury gatunkowej – autor tak mocno zapatrzył się w zachodnie wzorce, że zapomniał, iż jego akcja nie dzieje się na peryferiach Stanów Zjednoczonych. Brak tu polskości. Takiej, jaką dało się wyczuć w większości w poprzedniej książce. Tutaj jest po prostu nijako, nieskładnie. Brak klimatu, brak dusznej, niepokojącej atmosfery. Jest za to nie do końca myślący przeciwnik, który nie zostaje złapany chyba tylko przez większe braki w logice policjantów, którzy go ścigają. Miało być z rozmachem, z finalnym twistem, z pełnia napięcia. Wyszło trochę straszno, trochę śmieszno, przez co „Zaginiona” okazuje się niestety karykaturą dobrego thrillera, który bardzo odstaje jakością od poprzedzającego ją „Zwierza”.
Ta powieść ma problem z zakończeniem. Z finalnym odkryciem sprawcy – żałośnie tendencyjnym i mało zaskakującym, a w treści prezentowanym nieskładnie, bez spójności i logiki, zwłaszcza w odniesieniu do pracy, jaką wykonuje postać. W samym śledztwie mamy mnogość bezsensownych decyzji, zachowań, czy to ze strony oficjalnego zespołu śledczych, czy to działającego prywatnie, w ramach urlopu policjanta. Zresztą, zachowanie samego chłopaka ofiary zaginięcia dalekie jest od rzeczywistych, emocjonalnych wzorców zachowań w przedstawionej sytuacji.
Takich zastrzeżeń jest niestety wiele. Więcej, niż zalet powieści. I choć ma ona kilka elementów zasługujących na pochwałę, czy czytelniczą uwagę, to jednak całościowo nie broni się zupełnie, zwłaszcza w porównaniu z wcześniejszą książką Kościelnego.
Szkoda, bowiem autor wydawał mi się interesującym nazwiskiem na polskiej mapie powieści sensacyjnych. Takim, który „Zwierzem” naprawdę zaostrzył apetyt. Być może to właśnie te rozbudzone nadzieje sprawiły, że „Zaginiona” przynosi tak znaczący zawód?
Nie jest to książka na tyle zła, bym całkowicie skreślił autora, jednak przed sięgnięciem po jego następną powieść z pewnością zbyt wiele nie będę sobie obiecywał. I może – tak jak przy poprzedniej, po której nie miałem pojęcia, czego oczekiwać – pozytywnie się zaskoczę?
„Zaginioną” jednak odradzam, jeśli macie coś ciekawszego w kolejce do czytania. A zapewne macie.
Zaginiona
Nasza ocena: - 45%
45%
Piotr Kościelny. Wydawnictwo Initium 2020